Miesiące 1-3

Niedługo po odkryciu ciąży wybieram się na ślub
przyjaciółki. Moje ciało jeszcze nie tyje, ale okazuje się że obie sukienki
które kupiłam nie chcą się zapiąć – moja talia w cudowny sposób powiększyła się
o kilka centymetrów! No jak?! Dopiero po jakimś czasie zauważyłam że wszystkie
narządy powoli powoli zaczynają się przesuwać nieco wyżej i talia ulega
zanikowi…
Dramat sukienki
nie był jednak jedynym. Bo jak tu dojechać do pracy gdy nagle trzeba zjechać na
przystanek i wymiotować do kosza
przy akompaniamencie półuśmieszków obserwujących, czekających na autobus? Jak w
ogóle jechać, gdy mózg nagle zamienia się w gąbkę i rozum podpowiada
nieracjonalne zachowania na drodze? W końcu udało mi się zrozumieć tok myślenia
przeciętnej kobiety (wybaczcie mi babeczki, ale część z nas na ogół nie umie
zbyt dobrze jeździć lub zachowywać się na drodze). Przykład: jadę sobie swoim
pasem, obok dojazdówka, zbliża się samochód przede mną, a mój mózg podpowiada
mi: „a co go będziesz wpuszczała,
niech sobie zaczeka” – wzrok na sztywno ustawiony na wprost i stopa w gaz, aby
przypadkiem nikogo nie wpuścić. Albo: dojeżdżam do skrzyżowania, jestem na
podporządkowanej, patrzę w lewo, samochód jest daleko i myślę: „szkoda
ryzykować, nie wyjeżdżam” – samochód jest coraz bliżej, „nie wyjeżdżam” –
samochód jest już całkiem blisko, „a co tam, najwyżej się zatrzyma, wyjeżdżam”
i zajeżdżam drogę. No nie powinny mnie dziwić żadne klaksony! Jednak każdy z
nich powoduje niesamowite spięcie i stres oraz przelewanie się w brzuchu, w
dodatku niekiedy naprawdę jest mi słabo i nie mogę przekroczyć 50 na godzinę,
żeby nie zarzygać sobie kierownicy. Robię więc specjalną naklejkę i choć w to
nie wierzyłam – muszę przyznać że zaczyna działać. Nadal snuję się prawym pasem
z przepisową prędkością, ale klaksony jakby nagle się ucięły.
Najgorzej jest z zapachami. Otwarcie lodówki powoduje bieg do kibla. Wejście do sklepu z
jakimikolwiek produktami spożywczymi – bieg do kibla. Z niespożywczymi zresztą
też. Wystarczy że poczuję czyjeś perfumy, ba! Podrzędny dezodorant – i kibel. W
pracy rzygam tyle razy że dziwię się że nikt jeszcze nie zrobił się
podejrzliwy. Najgorsze są pory lunchu – jestem zmuszona zabierać laptopa i
całymi godzinami pracować na kanapie na korytarzu, bo jak tu tolerować zapach
chleba, ogórka czy nie daj boże ryby!!! Kilka razy ktoś przyłapał mnie również
na tym, że oparta o nadgarstek zwyczajnie kimam – ale to jest nie do przejścia,
regularnie między 12.30 a 13.30, nawet jeśli udaje mi się utrzymać powieki w
górze, przysypiam. Do jedzenia sprawdza się tylko ciemne pieczywo i pomidory.
Przez trzy i pół miesiąca jem chleb z pomidorami, pomidory z przyprawami, same
pomidory, sam chleb, pomidorową, chleb z pomidorową i tak w kółko. Już nie mogę
patrzeć na kolor czerwony i pochodne, ale tylko po tym nie rzygam. Nie tyję w
ogóle, twarz i ręce jakby chudną, ale czemu się dziwić przy takiej diecie.
Tarczyca rzeczywiście wykazała sporą niedoczynność, więc od
początku ciąży biorę Euthyrox w dawkach które mają pomóc zbić ten wynik i
donosić ciążę.
Na domiar złego szyjka jest tak krótka że prawie w ogóle jej
nie ma i lekarz każe mi leżeć – ale jak leżeć, jak muszę pracować i zarabiać
żeby za coś wychować później dziecko.
Na jajniku zrobiły się krwiaki.

Przerażona tym czy nie zrobiłam krzywdy dziecku (lekarz
zapewnia że nie – do 3 miesiąca łożysko nie przepuszcza substancji toksycznych
i jeśli nie uda mi się od razu mam odstawiać do końca I trymestru, a jeśli coś
ma zaszkodzić i dojdzie do poronienia to pewnie i tak by się tak stało)
papierosami odstawiam tak szybko jak to możliwe, przez pierwszy tydzień wypalam
ich jeszcze kilka, bo ciężko pogodzić nagłe rzucenie z tym ogromem stresu.
Później śni mi się że palę, niemal
codziennie, do końca ciąży.
Wszystko nie tak, a jednak – tam podobno naprawdę rośnie
dziecko. Nie do końca jeszcze wiem co to znaczy, ale rozumiem że chyba będę matką.
0 komentarze: