9 miesiąc
36 tydzień, ostatnia prosta. No i tkwię tu w środku nocy, nie żebym specjalnie miała ochotę chodzić
później niewyspana i nie żeby nastąpił nagły przypływ energii końca ciąży, o
którym wszyscy dookoła tyle mi mówią.
Nie. Kazik jest pilnym dzieckiem i
postanowił wyćwiczyć się w wyciąganiu, przeciąganiu oraz robieniu rowerków
przed narodzinami. Niestety, mój brzuch nie jest zbyt wielki i pojemny i
zwyczajnie trudno się w nim pomieścić choćby nieruchomo, a w wypadku nocnych
harców czuję jak prawa strona żeber niemal poddaje się pod naporem (jestem
przekonana że to by nastąpiło gdybym nie podtrzymywała ich dłońmi i nie
wciskała jego maleńkich słodkich stópek siejących spustoszenie pod nie), a lewy
jajnik puchnie od boksowania. Wzmożona aktywność przypada na najlepsze godziny,
bo po co ktoś miałby odpoczywać między
23 a 5 nad ranem?
Efekt jest taki, że ledwo udaje mi się zwlec z łóżka w
okolicach 9 na pomiar cukru, który oczywiście po takiej przemęczonej nocy jest
za wysoki, biorę leki, po półgodzinie podsypiania zjadam pierwsze śniadanie w
imponującym rozmiarze (1 wasa + ½ plasterka żółtego sera + ogórek kiszony) i
choć wiem że nie powinnam po jedzeniu iść spać, to… z zamkniętymi (jeszcze!)
oczami wracam pod cieplutką kołderkę.
Bywają oczywiście dni gdy udaje mi się zwlec o jakiejś
kulturalnej porze w rodzaju 7 czy 8 i zmusić do tego aby nie wrócić natychmiast
do wyrka, jednak wiąże się to z koniecznością drzemki w okolicach południa, a
najdalej wczesnego wieczoru, co bezczelnie rozbija cały dzień i czyni go nieco
bezproduktywnym.
Oczywiście, mogłabym próbować powstrzymać drzemki w ciągu dnia i po prostu paść na twarz mimo
nocnego „tanu tanu” mojego brzucha, pewnie że bym mogła – właśnie wytrzymuję
tak drugi dzień z rzędu, sińce pod oczami mam już niemal do podbródka, a żebra
wymagają natychmiastowego uciskania i ratowania przed połamaniem. Tak więc
jutro chrzanię zasady i idę spać nawet jeśli słońce będzie świeciło mi prosto w
twarz – wtedy kiedy mały uzna że się nudzi i też zaśnie. Trzeba korzystać z
dobrodziejstwa czasu póki jeszcze można J
A co do napływu energii… błagam, nie chcę już słyszeć od
dziewczyn które nie mają żadnych dzieci: „ ech, powinnaś się cieszyć, pod
koniec ciąży nie masz nic do robienia i jeszcze ta energia wynikająca z
wiecznego wypoczynku!”. Cieszę się doświadczeniem innych, naprawdę na zdrowie,
ale jednak ja mam nieco inne doświadczenia. Choć nadal liczę na to że ostatnie tygodnie jeszcze mnie zaskoczą i przeniosę góry
J
0 komentarze: