Zrób sobie magnetyczną ścianę
Planując remont poświęciłam sporo czasu na wybór farb, czego właściwie nie widać po wejściu do naszego mieszkania - mieszkanie jak mieszkanie, sufity białe, ściany jasne, z jedynym odstępstwem w pokoju Kazika. To jednak tylko złudzenie - bowiem każdy odcień tego czego nie widać był doskonale przemyślany, poprzedzony researchem, odwiedzinami w sklepach, porównywaniem cen i parametrów... a ostatecznie wyszło na to że farba to farba.Jednak nie każda. Ponieważ w kuchni wszystko mamy zabudowane, łącznie z lodówką, szybko okazało się że nie będę co miała zrobić z moją słynną ścianą płaczu - czyli pamiątkami, które do tej pory przyklejałam na lodówce właśnie. Polaroidy z przyjaciółmi, magnesy z wakacji, kartki okolicznościowe i wszystko to, co mogło zaznaczyć moją obecność w tej jakże ważnej dla mnie przestrzeni mieszkania.
Wymyśliłam więc farbę mangetyczną - skoro wszyscy używają tak popularnych tablicowych, to coś takiego też musiało istnieć. I rzeczywiście - okazało się że na naszym rynku jest nawet spory wybór, bo aż 6 takich farb. Zaczęłam więc poświęcać całe godziny na poszukiwanie i czytanie kolejnych recenzji i w ten sposób wybrałam tę, która wydała mi się najlepsza - Farbę Magnetyczną Magnetic Primer Rust-Oleum. Według wszelkich recenzji miała wystarczyć na pokrycie 3 metrów kwadratowych minimum 3-krotnie i taka ilość warstw miała zapewnić dość mocne trzymanie się magnesów. Ponieważ w testach wyraźnie była szara - uznałam, że pomaluję nią wybrany fragment ściany przed malowaniem całości kuchni, a następnie pokryjemy całość wybrnaym jasnym kolorem tak, aby farba magnetyczna nie prześwitywała, a zachowała swoje właściwości.
Malowanie
Od razu uprzedzę pytanie - używanie tej farby w ciąży to nie jest najszczęśliwszy pomysł. Podobno idealnie nadaje się do malowania w zamkniętych pomieszczeniach, a jej woń nie jest szczególnie uciążliwa, jednak ja - pomimo stosowania maseczki i wstrzymywania oddechu przy każdym pociągnięciu wałkiem - niemal dostawałam od niej udaru. Wg mnie farba ma intensywny zapach, typowy dla farb rozpuszczalnikowych, i wgryza się w każdy zakamarek mózgu. Po każdej warstwie - obowiązkowe wietrzenie, i pomieszczenia, i własnego nosa.
Jak się za to zabrać?
Otwieramy puszkę i dokładnie mieszamy farbę - prawdopodobnie nie będzie jednolita i chwilę to zajmie. Do mieszania używamy jakiegoś drewnianego patyka czy czegoś, co będzie można później bez żalu wyrzucić. Ze względu na smród i trudność z początkowym rozmieszaniem (moja farba była dość mocno rozwarstwiona - bardzo gęsta na dole) najlepiej poprosić o pomoc jakiegoś pana i zachować świeże nozdrza jak najdłużej :)
Na ścianie przygotowałam obszar roboczy - oddzielenie od płaszczyzn które nie miały być malowane szeroką taśmą malarską.
Następnie nalewamy niewielką ilość farby do kuwety (jeśli chcemy aby była później do odratowania - najpierw owijamy ją streczem. Ta farba jest później nie do zmycia z narzędzi - uprzedzam, bo sama się na to nabrałam) i dokładnie moczymy w niej wałek. Ja używałam niewielkiego gąbczastego. Malujemy wybraną powierzchnię, pamiętając o dokładnym kryciu i o tym aby ostatnie pociągnięcie zawsze było w tym samym kierunku, najlepiej z góry na dół.
Następnie dokładnie czyścimy narzędzia (kuweta i wałek) i czekamy aż pierwsza warstwa dokładnie wyschnie - dopiero wówczas nakładamy drugą! Jeśli nie wyczyścimy wałka i pozwolimy aby farba na nim pozasychała, zrobią się grudki, które będą się przyklejały do ściany przy nakładaniu kolejnej warstwy (to też błąd który popełniłam). Jednak warto pamiętać aby czyszcząc narzędzie używać rękawiczek, bo ta farba to naprawdę jakiś koszmar w zakresie zmywania się ze skóry!
Pomiędzy nakładaniem kolejnych warstw po prostu sprawdzam palcem czy poprzednia wyschła - teoretycznie powinno to nastąpić w ciągu godziny. Kolejne warstwy kładę na siebie w odstępie 60-90 minut.
Po nałożeniu 3 warstw małe magnesy nie są w stanie się utrzymać. Mimo tego że testy internetowe wskazywały dużą magnetyczność i mówiły o niezwykłej wydajności farby, podkreślając to że 3 warstwy wystarczą. Nie wiem czemu u mnie to się nie sprawdza, maluję więc 4 i 5 raz. Po 5 jest zdecydowanie lepiej, jednak ponieważ farby zostało mi już niewiele i nie będę miała co z nią zrobić - postanawiam zamalować moją ścianę do końca. W ten sposób kładę aż 7 warstw (!!!), ale nie ma różnicy w trzymaniu magnesów w stosunku do położenia pięciu warstw.
Farba okazuje się nie szara, lecz... czarna. Efekt tak bardzo nam się podoba, że rezygnujemy z jej zamalowywania i dzięki temu otrzymujemy widoczną strefę magnetyczną :)
W niektórych miejscach cięższe a słabsze magnesy mają problemy z utrzymaniem się, jednak generalnie ściana spełnia nasze oczekiwania i stanowi ciekawe przełamanie w dość standardowej kuchni :)
Generalnie - polecam, aczkolwiek bierzcie pod uwagę to, że Wasze wyliczenia moga się mylić i możecie mieć potrzebę pomalowania ściany więcej niż 3-krotnie, aby uzyskać zadowalający efekt.
Koszt farby: około 140 zł, wg producenta: 9 metrów kwadratowych / litr przy jednej warstwieopakowanie pozwala na wykonanie ok. 3 metrów kwadratowych gotowej powierzchni (3 warstwy)
0 komentarze: