Pierwsze dni w domu
W szpitalu myślałam tylkoo tym aby wrócić do domu, być już z dala od nie swojej łazienki, naprzemiennego płaczu Kazika i innych dzieci, nocy przerywanej nagłym blaskiem światła o 5 rano na mierzenie temperatury itd..Jednak nie myślałam o tym, jakie przerażenie czeka mnie we własnych czterech ścianach, z dala od świadomości pomocy medycznej dostępnej na wyciągnięcie ręki,z niepewnością, strachem dotyczącym prawidłowości poszczególnych zachowań, rozchwianiem emocjonalnym i słabym samopoczuciem fizycznym.
Pierwszą przeszkodą było wdrapanie się po schodach na drugie piętro, rozcięte mięśnie brzucha spowodowały że trudność była większa niż w ostatnim dniu ciąży. Później jednak było tylko gorzej - wielkie gorzkie łzy toczyły się po moich policzkach co chwilę. Bo blizna, wiszący brzuch i niejędrne, suche, dziwne ciało. Bo brak pokarmu w piersiach. Bo płacz małego - czemu on tak płacze, płaczę razem z nim, co robię źle jako matka skoro on płacze?!Czy dobrze go przewijam, czy nie za mało karmię, kiedy on chce jeść, kiedy może nasikał do pieluchy, czy to normalne że się podrapał, czy paznokcie obciąć czy zostawić, co to za krostka, czy mogę go wykąpać, czy już wyjść na spacer...
Co chwilę wszystkim sie przejmowaliśmy i chodziliśmy zdenerwowani, a razem z nami - nasze dziecko. Hormony niczego nie ułatwiały, przez tydzień krokodyle łzy lały się po moich policzkach, a tata Kazika dzielnie znosił moje rozchwianie i starał się mnie wspierać. Byłam przerażona dosłownie wszystkim i ciągle.
Co mi i nam pomogło?
1. Wizyta doradcy laktacyjnej - a jednocześnie położnej. Nie tylko pomogła mi w okiełznaniu piersi i uporaniu się z nagłym nawałem i zastojem w jednej z nich (w drugiej nadal nie było pokarmu),ale też z poczuciem winy związanym z za małą ilością pokarmu wątpliwej jakości.
Pomogła nam odpowiedzieć na najbardziej palące kwestie związane z dzieckiem - pokazała jak je prawidłowo nosić, karmić z butelki, przystawiać do piersi, czyścić kikut, sprawdzać czy żółtaczka nie wraca, rozpoznawać rodzaj płaczu... i najważniejsze - wytłumaczyła że to co nam wydaje się niepokojące jest zupełnie normalne. Dzieci śpią, płaczą, krzyczą - to jest normalne. To nie musi oznaczać że Wy robicie coś nie tak.
Dzięki takiemu uspokojeniu emocje opadły z nas na dobre dwa dni i dziecko od razu poczuło się lepiej :)
2. Wizyta położnej patronażowej - od razu po powrocie do domu tata Kazika pojechał zarejestrować go w przychodni. Niestety okazało się że na pierwszą wizytę u pediatry musimy czekać dwa tygodnie, ale dość szybko odezwała się do nas położna, która jeszcze przez telefon rozwiała pierwsze wątpliwości - akurat byłam w fazie niespania i przerażenia ponieważ Kazik nie zrobił cały dzień kupki. Ja już dostawałam rozstroju nerwowego z powodu czegoś, co okazało się normalne. Dzieci mogą robić 10 kupek dziennie a mogą nie robić ich przez 3 dni, w należności od różnych czynników. Położna zaleciła mi przez telefon stosowanie kropli probiotycznych mających na celu złagodzenie problemów z brzuszkiem, a podczas samej wizyty obejrzała dokładnie i mnie i małego i udzieliła odpowiedzi na wszystkie nasze pytania.
3. Rozmowy z mamą oraz z koleżankami, które mają kolejne dziecko - zadawanie konkretnych pytań i uzyskiwanie porad - np. jak trzymać dziecko do odbicia (wcale nie było to dla mnie oczywiste), jakich pieluch używać, które mleko modyfikowane jest najlepsze, czy inne dzieci często sikają/płaczą/śpią itd. Takie porównania pozwalają wysnuć wnioski - że każde dziecko jest inne, ale że są pewne kwestie powtarzalne. I znowu - pewne zachowania u noworodków są NORMALNE.
Nie namawiam do bagatelizowania niczego, co wydaje się Wam podejrzane czy niepokojące - namawiam do tego aby korzystać z pomocy osób doświadczonych i zajmujących się noworodkami profesjonalnie. To pozwoli rozwiać wątpliwości i ukoić Wasze skołatane nerwy, a co za tym idzie - lepiej zająć się dzieckiem.
Powodzenia - i Wam i sobie :)
również życzę powododzenia - dacie radę! ;)
OdpowiedzUsuń