Jak to wszystko ogarnąć?!
Podobno istnieją dzieci idealne (czytaj: ciche i ciągle
śpiące), które sprawiają, że „urlop” przy słowie „macierzyński” ma rzeczywiście
sens – trudno jednak powiedzieć ile w tym prawdy J
W naszym wypadku trafiliśmy na egzemplarz charakterny, w dodatku obarczony
kolkami. Pierwszych kilka tygodni to czas, poza tym że piękny, bardzo straszny.
Cały porządek świata odszedł w zapomnienie. Nic się nie zgadzało. Dziecko
ciągle płakało i krzyczało, jadło o dowolnych godzinach, spało mało i o
dziwnych porach, żądało zmiany pieluchy zbyt często lub niezbyt, ale jedno
robiło regularnie – żądało uwagi. Nieustannie. Najlepiej w postaci leżenia na
matce. Ciągłego. Bo jak nie to wrzask. To, oraz brak snu i hormony rozchwiane
po porodzie, sprawiło że całe normalne życie poszło w odstawkę. Nie było mowy o
normalnym sprzątaniu, ogarnięciu siebie, ogarnięciu rzeczywistości, ogarnięciu
czegokolwiek. A gdy ktoś mówił że wszystko unormuje się samo za kilka tygodni –
ciężko mi było w to albo uwierzyć albo się z tym pogodzić.
Ale rzeczywiście. Nie wiadomo kiedy z tego chaosu zaczął
wyłaniać się względnie nowy świat.
Postanowiłam karmić na żądanie oraz dawać Kazikowi tyle
czasu i uczucia ile potrzebuje, jedynie STARAJĄC się wprowadzać jakieś stałe
działania.
W okolicach 6 tygodnia zaczęłam obserwować z ulgą, choć i
zdziwieniem, normowanie się pewnych obszarów dobowych.
W tej chwili Kazik je średnio co 3 godziny. Oczywiście
zdarzają się dni gdy przesuwa sobie karmienie godzinę do tyłu lub do przodu i
rozchrzania całą dobę, no ale takie jest życie z dzieckiem. Zdarzają się też
takie gdy chce jeść raz co 2 a raz co 4 godziny, ale przecież to nie sterowany
komputerowo mechanizm. Wy też macie czasami ochotę na pomidorową, a czasami na
trzy eklerki J
Po porannym karmieniu (za takie uznaję to co jest od 8,
wszystko co przed 6 to noc J)
następuje poranne mycie, kremowanie i przebieranie. Później chwila w łóżeczku
pod karuzelą – zwykle ja wtedy lecę się umyć i przebrać jeśli nie zrobiłam tego
wcześniej, ale staram się wstać przed Kazikiem, i wtedy ogarnąć jeszcze kuchnię
po tym co zostawiłam tam w nocy. Następnie przytulanie, śmianie się, robienie
głupich min, guganie. Koło 11 następny posiłek i wychodzimy na spacer, na
którym mały śpi a ja staram się pokonać jak największy dystans w jak
najkrótszym czasie – to mój jedyny czas na aktywność fizyczną, której
potrzebuję aby wrócić do formy po trudnym czasie ciąży i porodu. Po spacerze
koło 14 – posiłek. Później czas na popołudniowe zabawy – siedzenie na leżaczku
z wibracjami i oglądanie kart kontrastowych (w tej chwili zajmuje to dość dużo
czasu bo Kazik ma fazę na dokładne oglądanie obrazków, a ja w tym czasie o
każdym z nich opowiadam historie), leżenie na macie (choć jest jeszcze za mały
i na razie interesuje go tylko jeden motylek z szeleszczącymi skrzydełkami, nie
wyciąga jeszcze rąk do zabawek więc tylko patrzy i guga), leżenie na brzuchu na
drugiej macie i ćwiczenie podnoszenia głowy (to woli robić leżąc na mamie),
tańczenie na rękach mamy, słuchanie piosenek z youtube i śpiewanie oraz
ulubiona część – zwiedzanie mieszkania na rękach mamy i podziwianie wszystkich
mebli, z ulubioną półką na czele. Czasami udaje się zdążyć z poczytaniem
jakiejś bajki.
Koło 17 kolejny posiłek i faza przytulania, 18-19 drzemka po
której wybieramy jakieś spokojne aktywności. 20:30 – kąpiel, później jedzenie i
21:30 po ukołysaniu i kołysance Kazik idzie spać do łóżeczka. Pierwsza pobudka
nocna następuje o północy – karmienie nocne zwykle trwa 30-40 minut, bo zaspanie
nie pozwala szybko jeść, a rozdrażnienie rozbudzaniem się wydłuża czas
przewijania J.
Tym sposobem przed 1 w nocy Kazik ląduje w naszym łóżku w sypialni – do rana
śpi już z nami. Kolejne karmienia to okolice 3 i 6 rano. To pierwsze zwykle
dłuższe i połączone z większą aktywnością i wzmożonym oglądaniem mieszkania,
trwa godzinę – półtorej. To nad ranem – przeprowadzane na śpiocha, jedzenie z
zamkniętymi oczyma, po nim obowiązkowe długie tulenie i zasypianie na mamie.
Około 7 Kazika można odłożyć obok i pospać do 8 J
I to naprawdę jest niesamowity porządek. Wcześniej wszystko
następowało o każdej możliwej godzinie i pierwszy miesiąc to czas niemal bez
snu. Co też nie wpływa pozytywnie na umiejętność ogarnięcia przestrzeni J
Ten względny porządek to nie tylko kwestia przystosowywania
się dziecka do życia. To również sprawa przystosowania się mnie do dziecka.
Czynności, które początkowo zajmowały mi tyyyle czasu (choćby zwykłe
przewinięcie – gdy zdejmuję pieluchę Kazik osikuje wszystko wokół, szykuję więc
nową pieluchę, rozbieram go, wycieram, ściągam z przewijaka zasikane podkłady,
a gdy leży już na czystym i suchym podkładzie, a ja w ręku trzymam nowego
bodziaka – jego pęcherz znów ożywa i zasikuje nie tylko wszystko pod sobą, ale
również mnie i czysty ciuch. W ten sposób przewijanie może rozwlec się i do
następnego karmienia, jeśli niedajboże po drodze wkradnie się jeszcze robienie
kupy lub ulanie, i pochłonąć kilka pieluch które jeszcze mogłyby się nadać i
kilka zmian ciuchów, które nawet nie zdążą być zapięte) stały się rutynowe i
zaczęły go zajmować dużo mniej – wprawa jest kluczem do sukcesu. A na to
potrzeba czasu i praktyki, nic innego.
Początkowo nie umiałam też znaleźć czasu na NIC innego niż
Kazik. Wraz z porządkowaniem rytmu dobowego i zwiększaniem umiejętności
ogarnięcia Kazika w krótszym czasie – znajduje się czas również na zajęcie się
mieszkaniem. Samą sobą jeszcze niestety niekoniecznie, ale liczę na to że to
jeszcze przyjdzie z czasem.
I tak: jeśli uda mi się wstać przed Kazikiem to odkładam do
szafek suche po nocnym zmywaniu naczynia, wycieram blaty. Raz w tygodniu staram
się wówczas dokładnie wyszorować zlew i kuchnię, raz w tygodniu umyć sanitariaty
w łazience. Rano myję się i ubieram w biegu, w okolicach pobudki Kazika. W
trakcie jego popołudniowej drzemki odkurzam albo myję podłogi albo… idę spać
razem z nim. Nie robiłam tego przez pierwsze tygodnie i to był błąd – mama ma
czas spać wtedy gdy dziecko również śpi. Jeśli tego nie robi to zamienia się w
zombiaka. Zombiak nie umie się dobrze zająć dzieckiem. A więc w trakcie drzemki
my również śpimy – to bardzo ważna mądrość! Część drzemek wykorzystuję jednak w
pierwszej kolejności na pranie, prasowanie, składanie prania, porządkowanie. Następny
czas dla siebie mam dopiero po położeniu Kazika spać – o 21.30 wstawiam obiad
(zupę jemy o 15-16, drugie danie dopiero wieczorem) i do 22.30 jemy kolację,
oglądając głupi serial i podsumowując co się danego dnia wydarzyło. Następnie –
zmywanie, mycie kuchenki, szybki turboprysznic, herbata, czasami nawet umycie
włosów. Zanim młody się obudzi obchodzę całe mieszkanie i porządkuję po całym
dniu – porozrzucane koce, pieluchy, porozstawiane nie na miejscu rzeczy,
rozrzucone ubrania itd.
Po karmieniu o północy albo padam spać, albo napiszę coś na
bloga (ten wpis powstaje na 3 raty i zwykle koło 3 w nocy), albo czytam
ulubioną grupę matek na FB, raz w tygodniu sprzątam (tak, zdarza mi się
sprzątać między północą a 3 nad ranem….). Raz na 10 dni zamawiam większe zakupy
w markecie internetowym. Po dostawie wieczorem marynuję mięsa, dzielę warzywa,
pakuję porcje obiadowe i mrożę – dzięki temu później codziennie udaje mi się
wyrobić z obiadem, który zwykle przygotowuję na dwa dni. Raz na 3 tygodnie zapasy dla Kazika w aptece
internetowej – zwykle również w nocy.
I codziennie to samo. Na spidzie. Od nowa. Do znudzenia. Ale
codziennie mamy dwa ciepłe posiłki, względnie czyste i poprasowane co trzeba,
względny porządek. Mieszkanie świeci przykładem tylko raz w tygodniu, gdy
akurat uda się zgrać dzień bez prania, po prasowaniu, po wytarciu kurzu, umyciu
kuchni, łazienki, odkurzaniu… itd. Nie udaje się każdej z tych czynności
wykonać codziennie, ale udaje się znaleźć taki dzień tygodnia gdy wszystkie one
się nakładają – i to uważam za sukces. A więc jego podstawą jest umiejętność odpuszczenia
sobie.
I tak nie dacie rady zrobić wszystkiego i o każdej dowolnej
porze. A więc czasami trzeba machnąć ręką i iść z dzieckiem na spacer,
zostawiając za sobą bałagan w mieszkaniu. A później wrócić, poprzytulać się i
wspólnie zasnąć.
Sobie i wszystkim matkom życzę znalezienia równowagi i
spokoju ducha! J
A jak znajdę jeszcze czas na ogarnięcie samej siebie, a
później wrócenie do pracy i ogarnianie tego wszystkiego równocześnie to uznam
to za olbrzymi sukces!
0 komentarze: